Sławomir Płatek: Katalizatory entropii, czyli o tomiku Portret niesymetryczny Izabeli Fietkiewicz-Paszek
Sławomir Płatek, Portret niesymetryczny
Poezja – czym jest? Na pytanie czym jest poezja każdy odpowiada na swój sposób, czasem wyraźnie, czasem niezdecydowanie. Niektóre odpowiedzi powtarzają się dość często. Na przykład – że jest próbą zatrzymania czasu. Wysiłkiem podejmowanym, aby przywrócić wspomnienia, nadać im sens, dotrzeć do własnej przeszłości. Czasem cudzej.
Po pobieżnym czytaniu wierszy Izabeli Fietkiewicz-Paszek można dojść do wniosku, że właśnie o to w nich chodzi. Jednak moim zdaniem – nie. Jest owszem sporo wspomnień, ale potraktowano je w inny sposób. To jakby odwrócenie procesu, który opisałem przed chwilą – nie tyle próba wydobycia czegoś, co reakcja na niespodziewane spotkanie. Tak, jest to doświadczenie spotkania zatrzymanego czasu, a nie zatrzymywanie go.
Ten czas zatrzymany jest jedną z zasadniczych linii książki. Niektóre fragmenty kontinuum z jakiegoś powodu nie mijają. Zawisają i tkwią. Część wierszy jest poświęcona próbom zrozumienia i opisania tego zjawiska. Próbom daremnym. Opis zjawiska staje się opisem jego wymykania się. Na pierwszy taki wyraźny trop trafiamy w utworze „Chciałam zapamiętać tę lekcję”:
złożyłam
nadmiar wspomnień w kostkę – są
obok suszonych liści, które znaczą
kolejne rozdziały. Zaczynają je i kończą.
Pomijając lekcję fizyki
(Tu brakuje kropki. Może to niedopatrzenie, a może… jeśli to świadomy zabieg, to bardzo subtelny i przy tym wyrafinowany).
a żadne zaklęcia, genetyczne figle ani sztuczki umysłu
nie chcą przywrócić twojego zachwytu
nad górami. owszem, pojawiasz się: w środku frazy ciechowskiego,
w pocałunkach dzieciaków na naszej ławce,
w pęknięciu na szybie. wtedy próbuję złapać ostrość, zlokalizować
(Szkic topograficzny [z pamięci])
Tu właśnie pojawiają się owe panele zatrzymanego czasu! Z tego się składają. Uwypukla to jeszcze puenta cytowanego wiersza, której nie przytoczę. Nie można spalać puent.
Zamieszanie z czasem w roli głównej potęguje się w tekstach takich, jak „Fotografia z 1982 (…)”. W przeszłości ktoś rozmawia o przyszłości. Żyjemy w cudzej przyszłości lub nawet w świecie cudzych proroctw. To jakieś istnienia równoległe, bo i inni żyją w naszej przeszłości, a nic nie wydaje się nieistniejące, każdy z tych światów trwa jednocześnie. Ten motyw bardziej lub mniej wyraźnie pojawia się w wielu tekstach, jednym z istotniejszych jest „Rzecz o poezji (…)”.
Skracam niektóre tytuły, bo są długie. Precyzyjne, określają zawartość tekstów czasem do przesady dokładnie. Więcej. Określają je jakby autorka chciała właśnie tytułami złapać uciekające, niematerialne rzeczy, które tak trudno opisać inaczej niż poezją. Stąd pewnie częste skrupulatne określenia czasu, miejsca, niekiedy nawet godziny, okoliczności – to decyduje o niepowtarzalnej konfiguracji. Nie ma w historii dwóch identycznych momentów. Gdyby były – może wtedy czas ruszyłby z miejsca. Jednak nie ma. Przybywa tylko cegiełek w tej tajemniczej budowli, której fragment opisano w „Portrecie”.
A wracając do tytułów – przez „Portret niesymetryczny” autorka być może sygnalizuje: widać mnie tylko trochę. To tylko jedna strona rzeczywistości. Może prawdziwsza, może nie. Może to też znaczyć, że w połowie my patrzymy na wiersze, ale w drugiej połowie – one na nas. A stamtąd patrzą takie choćby zdania:
romanse, które zawsze kończą się rzymem
Niemal w każdym wierszu można znaleźć po kilka takich fraz, objawień językowych, niezwykłych rozwiązań. Oprócz wspólnej nastrojowości i pewnych wspomnianych wcześniej myśli przewodnich, jest to przede wszystkim zbiór równych, dobrych wierszy. Każdy z nich jest wart oddzielnego omówienia, czego nie zrobię, bo mija się z celem takiej recenzji jak ta, a i nie ma sensu pozbawianie czytelnika przyjemności. Utwory nie są zamknięte, niedostępne, trudne czy wybujałe. Przy odrobinie skupienia po prostu „czytają się”, choć trudno chwycić wszystkie jednym ciągiem. Tomik ma sporą objętość, wybrzmienie poszczególnych wierszy wymaga czasu i pomyślenia. Natomiast węzły, punkty kluczowe nie są na tyle wyodrębnione, żeby skupić się na nich i mieć z głowy zagłębianie się w resztę „wypełniaczy”. Bo wypełniaczy tu nie ma. Ta recenzja nie powinna wyczerpywać tematu. Ten temat w ogóle nie powinien się wyczerpywać.
Ważną częścią tomiku są polemiki z biblijnym apostołem Pawłem. Paweł z wierszy to niezupełnie ten sam apostoł z Listów. Autorka polemizując z nim nie wdaje się bynajmniej w spory teologiczne. Nie kwestionuje jego tez. Paweł może symbolizować niemal dowolnie przyjęty autorytet i to autorytet gasnący, choć wciąż przyjazny. Może nawet jest to świat, system wartości, który z biegiem czasu rozpada się, ale ten rozpad nie wywołuje wrogości. Może to wreszcie być postać ojca, lub w ogóle rodziców (sugestia z dedykacji). Odejście tego spójnego systemu, jego rozpad nie daje miejsca rzeczom nowym, pozostawia tylko pytania (cała końcówka jest właściwie poświęcona temu odkryciu, a kulminację zamętu obrazuje wiersz „Światowy Dzień Poezji”, poezja w ogóle często jest katalizatorem entropii w tym tomiku).
Jeśli w ogóle poza obserwacją szukać czegoś głębiej, jakiegoś upartego sensu (choć autorka zdaje się wcale na niego nie upierać), to jest nim nieustanne przewartościowanie, ale obrócenie myśli i spraw na drugą stronę jak drewnianego klocka nie powoduje, że płaszczyzna, na którą patrzyliśmy przed chwilą zniknęła na dobre. Ona jest, tylko po drugiej stronie tego, co trzymamy w rękach. Po jakimś czasie okazuje się też, że złudne nadzieje, poszukiwania – prowadzą wciąż w to samo miejsce:
Skoro wszechświat się kurczy, to gdzie my się wszyscy podziejemy?
no właśnie.
Sławomir Płatek
03 VIII 2011, Salon Literacki
———————————————————-
S. Płatek:
Podsumowując rok 2011 w nagrodach za książki (maj 2011)
Na marginesie nagród literackich tego roku pojawiło się bardzo wyraźnie zjawisko, którego może nie ma sensu definiować, warto jednak opisać. Książka Izabeli Fietkiewicz-Paszek, Portret niesymetryczny w zasadzie przepadła w pomroce rynku wydawniczego i wszelkich oficjalnych nurtów. Dopiero nagroda Złoty Środek w Kutnie ni stąd, ni zowąd wydobyła ten udany tomik na światło dzienne (drugie miejsce). Książka ma wyraziste rysy, mocno sprecyzowany charakter, nie kłania się modom. Więcej będzie w recenzji – nasi recenzenci zajmą się tym jak tylko… odpoczną po pisaniu własnych książek. Jednak tu pojawia się już pierwsza ciekawostka – poza dwoma pismami literackimi (w tym jednym internetowym) Portret niesymetryczny nie doczekał się żadnych recenzji. Nawet w redakcjach, z którymi współpracowali jurorzy (poza Toposem). Druga ciekawostka – nie znalazł się nawet w nominacjach do pozostałych ważnych nagród w kategorii poezji. I od razu trzecia – wiele wskazuje na to, że wydawca po prostu nie wysłał nigdzie tej książki. Mało tego, wydawcy paru innych, niezłych książek z 2010 roku również nie pofatygowali się, żeby wysłać swoich poetów w zawody. Na konkurs w Kutnie autorzy mogą wysyłać sami, z czego skorzystali. Czy Izabela Fietkiewicz-Paszek miała szanse np. w Silesiusie lub w Gdyni? Nie sądzę. Kryteria tych konkursów były w bieżącym roku kompletnie inne, wystarczy spojrzeć na werdykty.
To podsumowanie rodzi sporo wniosków, kilka z nich szczególnie wyraźnie. Po pierwsze – było w tym roku dużo bardzo dobrych książek poetyckich, które nie zmieściły się w nagrodach, gdyż nie trafiły w gust konkretnego jury albo po prostu pula jest zbyt mała (np. trzy nominacje, w tym jedna nagroda – a samych debiutów ponad czterdzieści). Z wartych uwagi książek, nie tylko debiutów, które nic nie dostały można przypomnieć kontrowersyjną Szczekanie głodnych psów Beaty Patrycji Klary, Historie powszechne Michała Nowaka (któremu mocno kibicowałem), całkiem niezłe tomiki Piotra Mosonia, Marka Radeckiego, Pawła Podlipniaka. Zaledwie parę przykładów. Co z tego wynika? Najprościej mówiąc, że nagrody literackie to tylko jeden z punktów odniesienia. Podobnie jak recenzje, nazwiska wydawców itd. Dobre książki przepadają bez wieści, nagrodzone – bywają po latach słusznie zapominane. Poezji wciąż chyba brakuje życia nieoficjalnego, gdzie dzieje się wszystko to, co nie zadziało się na wielkich imprezach. Może nie do końca brakuje, bo ten rytm płynie trochę w konkursach poetyckich, trochę w niezależnych portalach i lokalnych imprezach takich jak Miasto Poezji w Lublinie, choć wszędzie trudno się obronić przed hierarchizacją. Jednak wszystkim, którzy szukają dobrej poezji można powiedzieć: czytajcie. Nie czytajcie nagród, czytajcie książki, poznawajcie poetów, a nie rankingi. Myślę, że przypadek Portretu niesymetrycznego jest jaskrawym dowodem. Sugerowanie się wyłącznie nagrodami lub ilością recenzji zuboża. To tylko jeden z wielu różnorodnych punktów odniesienia. A gdyby tak Iza przespała Złoty Środek i nie wysłała z własnej inicjatywy książki na konkurs? Przepadłby niemal bez wieści bardzo dobry tomik.
Życzę Izabeli (i gratuluję prywatnie, jest redaktorem działu recenzji na portalu Salonu Literackiego), żeby jej kolejna książka miała łatwiejszą drogę. W połowie czerwca była premiera Prób wyjścia – cyklu jej sonetów poświęconych malarstwu.