Paweł Łęczuk, Delta wsteczna – pdf
Paweł Łęczuk, Delta wsteczna, Wydawnictwo: Stowarzyszenie Salon Literacki, red. Maciej Woźniak i Dorota Ryst, Warszawa 2011
Nie zapomnę dnia, kiedy rodzice wsadzili mnie na wóz i zawieźli do liceum w mieście. To był koniec mojego pięknego snu, ruina mojego świata, motto z Emila Ciorana, którym poprzedzony jest pierwszy wiersz, tak naprawdę mogłoby być mottem całego debiutanckiego tomu Pawła Łęczka, jest on bowiem konsekwentnie skonstruowaną mapą (nomen omen? Autor jest geografem) minionego, na której najbardziej widoczne jest dzieciństwo (poemat „Landsberg”) i ważne dla poety – z różnych powodów – odejścia (seria wierszy z pogrzebem w tytułach), na której siatka kartograficzna to splot sentymentów, rozczarowań, żywych i odżywających dzięki słowom emocji, a także narastającej świadomości, że nie da się za wiele odnaleźć z przeszłości, a kolejne próby powrotu tylko nas w tym utwierdzają – W pokoju nieprzydatne kolekcje: kaset, znaczków, nieaktualnych map, przewodników, niepotrzebnych książek geograficznych i czarnych płyt. (…) Poza tym lekarstwa rodziców i zakurzone meble. Nie mój pokój, nie mój kurz. [Landsberg. 15.]
Łęczuk zaprasza nas do swojego świata proponując metodę poetyckiego reportażu, jest świetnym obserwatorem, dba o szczegół, z wyczuciem łowi drobiazgi, które innym umykają, które w pierwszej chwili można nawet uznać za mało istotne, a jednak literacko przetworzone, umiejętnie wyeksponowane – okazują się znaczące, budują sugestywne obrazy i wiarygodny klimat. Poecie udaje się przy tym skutecznie wyjść w opisie od konkretu, „z własnego podwórka”, i niepostrzeżenie dla czytelnika przeprowadzić go do refleksji nad uniwersalnym. Robi to często w lekki, nawet ironiczny sposób, grając frazeologizmami, czerpiąc z potocznego języka, żonglując brzmieniami i słowami: Nikt mnie tu nie zna, jakbym był z Gniezna – zawsze to jakaś stolica. Połączyli się w pary. Wyparowali. Dwanaście lat robi swoje. [Landsberg. 3.]; bawiąc się skojarzeniami, w których odwołuje się np. do mitologii (Brama została otwarta. Nie trzeba się troić, z obrony nici. [Delta wsteczna]), do dziecięcych powiedzonek (Falochrony nie chronią brzegu. Morze daje i odbiera. Woda się poniewiera. [ibidem]), do świata filmu i muzyki (kiedy już wyszła włączyliśmy / wszystkie poranki świata / a jaki był twój poranek agnieszko (…) samba przed rozstaniem nie / nie możesz teraz odejść [tous les maties du monde], czy innych, osadzonych w zbiorowej pamięci cytatów: Kiedy się wdziera, przynosi straty jak każdy intruz. / Rozrywa. Strzępi. Niszczy. / „Odnawia oblicze ziemi” [Delta wsteczna]. Lektura „Delty” pozwala więc i na tę (wspólną z autorem) podróż: po literackich i kulturowych tropach, które są dla Łęczka niewyczerpanym źródłem inspiracji.
Szczególne miejsce w „Delcie wstecznej” zajmują wiersze funeralne, poświęcone pogrzebom Tuwima, Białoszewskiego, Szymanowskiego, Piotra Curie i innych, wiersze, które zatrzymując w kadrach tytułowe pogrzeby, przywołują między wersami biograficzne ciekawostki z życia swoich „bohaterów”, jak choćby tutaj: nie obchodzą mnie listy / odczyty ani treść słowników / które trzeba będzie napisać // tylko te kwiaty są ważne [pogrzeb białoszewskiego]. Rzeczywiście: Białoszewski, który kochał żywe kwiaty, mógł przywiązywać wagę do ich obecności na własnym pogrzebie (na pewno większą niż do przebiegu samej uroczystości czy do komplikacji, z jakimi przyjdzie się borykać badaczom jego języka).
Na czwartej stronie okładki czytamy odautorski klucz do tomiku: Tak jak delta wsteczna Świny jest wynikiem akumulacji spowodowanej przez siłę morza, tak moja delta wsteczna jest wynikiem obserwacji życia i przemijania. Coś zjawia się i znika, lekko wystaje ponad powierzchnię lub jest niewidoczne, rozmyte i chaotyczne. W każdym razie nie jest to dzieło ostatecznie skończone, lecz żywe i zaskakujące.
Takie właśnie są te teksty – pozbawione egzaltacji, na swój sposób chłodne, zdystansowane, wyważone, „reporterskie” obserwacje życia i mijania, w których widać pokorę wobec praw natury, ich nieodwracalności i wobec naszej, ludzkiej, znikomości w świecie: Przemijają przemiany. / Wędrują ludy. Konik morski odciska swój kształt w kamieniu. / Prawo nigdy nie działa wstecz [Delta wsteczna]. I widać świadomość własnych korzeni, potrzebę pamięci o nich, powrotu do źródła, szacunek dla gruntu, z którego się wyrasta i który na różne sposoby, pewnie czasem metafizyczne, towarzyszy nam przez całe życie, niezależnie od tego, jak daleko za sobą i na ile ostatecznie zostawiamy „swój prywatny Landsberg”: pamiętaj tylko skąd się wywodzisz / inaczej po cóż byłoby opuszczać bezpieczny zakątek otulony / zapachem kwiatów kasztanowców głogów i lip / po cóż się rodzić [emil cioran opuszcza raşinari]
Izabela Fietkiewicz-Paszek
Gazeta Literacka Migotania, nr 2(35)/2012