Romana Cegielna-Szczuraszek, kontro-wers, 2023

„Skąd to? Z czego? I po co? Ano z potrzeb. Różnych. Człowieczych, zwyczajnie. Piłam, paliłam, tańczyłam, śpiewałam, płakałam, się śmiałam i… pisałam. Autopsychoterapeutyczne stwory. Tak i oto jest, tomik, za co dziękuję wszystkim, którzy kopali mnie w tyłek, abym wreszcie to swoje pisanie ukazała światu. No to proszę, się stało ciałem. (…)”

Jeżeli ktoś tak zaczyna debiutancką książkę, albo sugeruje swoim czytelniczkom i czytelnikom, że czeka ich coś zabawnego, z przymrużeniem oka, a przynajmniej nie do końca serio, albo zapowiada nam już na wstępie: mam do siebie dystans, a pisanie poezji to jedna z licznych aktywności, którą się w tej przestrzeni (logiczna konsekwencja: dystans do siebie stwarza przestrzeń) zajmuje autorka.

„Nie mów na mnie poeta,

jak na podobnych mi ludzi.

Ja zwykły wierszokleta,

co słowem kocha się trudzić.

(…)”

[Dygresje po biennale, s. 7]

I tu właściwie można uznać: mamy to. Już w pierwszym wierszu. Tylko, czy na pewno? Może to rodzaj asekuracji?

Debiut Romany Cegielnej-Szczuraszek to zbiór ponad 100 wierszy, z ilustracjami – także samej poetki, która jest kobietą wielu talentów. Zajmuje się malarstwem, tworzy kolaże, asamblaże i instalacje, rzeźbi, szyje, projektuje wzory na tkaniny, odnawia stare meble, pisze wiersze i teksty piosenek. Tak niebywale „energetyczna”, zaangażowana artystycznie i kreatywna postać wyczerpuje definicję tzw. niespokojnego ducha.

Z taką przed-wiedzą zabieram się za lekturę, innymi słowy: sprawdzam.

I już w drugim wierszu dostaję nauczkę.

„Dlaczego burzysz się na język, którym do ciebie piszę,

w czasach, gdy „kurwa”

po salonach bryluje,

gdy „chuj” nie tylko w spodniach siedzi,

gdy „pierdolenie” bez użycia narządów płciowych

się odbywa?

Dlaczego oburzasz się na moje słowa,

gdy tak na wszystko masz

„wyjebane”?

(…)”

[We mnie kamienie, s. 9]

Ten tom to zestaw bardzo różnych i różnorodnych wierszy, tematów, języków i nastrojów, to osobista, chwilami intymna podróż po świecie skomplikowanych emocji, sposobów ich wyrażania, nazywania i ujarzmiania, to opowieść doświadczonej kobiety, która z jednej strony wydaje się być kolorowym ptakiem (oj, znajdziemy tu sporo tekstów na dowód), z drugiej – wnikliwą i uważną obserwatorką i „recenzentką” rzeczywistości, obserwatorką, która brutalnie i bez eufemizmów wykrzyczy światu i ludziom, gdzie zawiedli.

A robi to raz rymem, innym razem „białym wierszem; raz stylizując, parafrazując, odwołując się do tego, co znamy i lubimy (np. wiersz sztos zaczyna się tak: „na stos rzucili ćmy / ich życie i los”, s.12), innym razem tworząc neologizmy (np. wiersz pt. Przedstawienie pt. „Było sobie życie,s.17, w którym znajdujemy m.in. „Brat młodszy – Jawampokażę / Kuzyn – Achujztym”), jeszcze w innych wierszach – czasem, jak tu, skróconych niemal do formy aforyzmu) wykorzystując gry słów dla wypowiedzenia gorzkich refleksji:

„chciałam skoczyć z dziesiątego piętra

a tam ludzie

których tak chciałam uniknąć…”

[skok, s. 50]

Szczuraszkowa bezceremonialnie rozbraja związki frazeologiczne, rozprawia się z wieloma utartymi zwrotami, ,,dając im „nowe życie”, pokazując, jak język zastawia na nas pułapki – wzmacniając „niewinnymi powiedzonkami” szkodliwe stereotypy:

„kobiety są jak wino

im starsze tym lepsze

lecz nie należy ich przechowywać zbyt długo

tak do lat pięciu

żeby się nie przemieniły w ocet

(…)”

[takie o tych, s. 66]

„wychodzę z siebie

z niewygodnej sytuacji

boso

o własnych siłach

na własnych nogach

(…)”

[boso, s. 66]

Zabawa słowem? Owszem, ale rzadko dla samej zabawy. Zazwyczaj gdzieś pomiędzy żonglerką słowami jest refleksja – nad nieubłaganym czasem, nad krzywdą słabszych, nad kondycją człowieka, nad relacjami i związkami, nad kobiecością wreszcie, eufemistycznie mówiąc: kobiecością zmienną w czasie. bo zarówno figura kobiety, jak i temat przemijania – nadają ton w „Kontro-wersie”.

Izabela Fietkiewicz-Paszek

17 maja 2023

Romana Cegielna-Szczuraszek, Kontro-wers, wyd. Liberum Verbum, Wrocław 2020