Kiedy w 2012 odbierał otrzymał Nagrodę Kulturalną Prezydenta Miasta Gorzowa Wielkopolskiego, nazwano go poetą, pisarzem, felietonistą, animatorem kultury, wydawcą książek. Nie wyczerpuje to jednak listy zajęć laureata. Urodzony w 1947 roku w Zielonej Górze, mieszka od 1960 roku w Gorzowie Wlkp. Z wykształcenia ekonomista, wiele lat pracował jako kierowca, obecnie emeryt. Miłośnik, znawca i propagator muzyki klasycznej, autor recitali fortepianowych w gorzowskim Jazz Clubie Pod Filarami, felietonów muzycznych m.in. na stronie Filharmonii Gorzowskiej, audycji radiowych poświęconych muzyce i kompozytorom, recenzji wydarzeń kulturalnych, współautor interdyscyplinarnego wydarzenia kulturalnego Re-animacje Sztuki, pomysłodawca spotkań Moje fascynacje, poświęconych postaciom ze świata poezji i muzyki.
W 1998 roku wydał pierwszy tomik wierszy pt. Zaistniałem, po nich sześć tomików poetyckich i trzy prozy. Kilka lat temu podjął się Mission Impossible, odczytania (lepiej powiedzieć: rozszyfrowania) częściowo zniszczonych, do tego pisanych mało czytelnym charakterem pisma, cudem ocalałych rękopisów wierszy Melanii Fogelbaum, znalezionych w łódzkim getcie; doprowadził (razem z Leszkiem Żulińskim) do ich publikacji w zbiorze pt. Drzwi otwarte na nicość (2012). Fascynacja znalazła ciąg dalszy, poeta wydał własnym nakładem książkę pt. Powrót Melanii Fogelbaum (2013), listy, które są świadectwem jego lektury wierszy żydowskiej poetki, a tak naprawdę – fenomenu spotkania możliwego tylko w literaturze, spotkania Melanii i Jej odkrywcy.
Zygmunt Marek Piechocki. Funkcjonuje w życiu literackim i kulturalnym na swój sposób i według własnego pomysłu. Tytuł ostatniego zbioru wierszy, Ad libitum (2015), chyba najpełniej to wyraża: termin oznacza „bez ograniczeń”, „według upodobania” i jest stosowany jako komentarz kompozytora do partytury, jeśli interpretację zostawia on w pełni wykonawcy. Korzystając z furtki pozostawionej przez kompozytorów, poeta „bez ograniczeń” spisał emocje, które utwory w nim wzbudziły (wiersze ilustrowane są wydrukami z zapisem nutowym, możemy więc dokładnie zbadać te relacje). Formuła ad libitum jest więc pomysłem na osobistą literacką interpretację dzieł muzycznych, ale z drugiej strony czytam ją jak zamysł autora, który zostawia czytelnika z podobnym komfortem, z zaproszeniem do dialogu, do odkrywania własnej prawdy.
Zygmunt Marek Piechocki dobrze czuje się w formule dialogu, w poezji jako interakcji, rzecz jasna z czytelnikiem, ale i z innymi twórcami. I tak – poza wymienionymi wyżej – warto przypomnieć tom pt. Moje herezje, który jest lirycznym zapisem relacji z twórcą najwyższym, zapisem pełnym osobistych pytań, doświadczeń i rozważań dotyczących wiary, i tom Preteksty (2014), ponad trzydzieści wierszy inspirowanych utworami innych poetów.
Cytowane fragmenty stanowią tytuły kolejnych wierszy, wierszy-polemik, wierszy-komentarzy, wierszy-kontemplacji. Tytułowe preteksty, wyimki z cudzej poezji, są punktem wyjścia. Dalej mamy już „wiersze myślące, wiersze, które wmyślają się, dociekają”, jak je określił w przedmowie Leszek Żuliński, jeden z cytowanych poetów (są też m.in. fragmenty utworów Czesława Markiewicza, Anny Marii Musz, Piotra Mosonia, Kazimierza Furmana, Jarosława Marka Rymkiewicza, Teresy Rudowicz i innych). Otwierający Preteksty wiersz bez tytułu (tu również: nie oparty na cytacie) należy być może czytać jako ars poetica Piechockiego? „(…) Napisać wiersz o sprawach zwykłych, / niewydumanych niegórnolotnych, / bez metafor, elips, porównań, parabol, / reguł. // Może o źdźble trawy, co kamyki przerasta / na podjeździe garażu? / Może o mrówce, która niesie igłę sosny? (…) Więc już nie jest sprawą zwykłą mrówka i igła sosny. / Myślisz o naturze – / – jej prawach, dziwnościach. / Umieszczasz w niej siebie (…) [* * * (Napisać wiersz)]. Oprócz literalnych wskazówek odnośnie do środków artystycznych, widoczna jest w tej ścieżce od uważnej obserwacji mrówki czy igły sosny do uniwersaliów, do rozważań o „naturze” (jednocześnie przecież rozważań osobistych, dotykających najistotniejszych pytań), w ścieżce od szczegółu do ogółu konstytutywna cecha imaginarium Piechockiego, a w konsekwencji – jego poezji. Wiersz kończy się frazą „I ta pani, / która przechodziła obok ciebie klęczącego / na kamykach przed garażem”. Ta puenta jest dopełnieniem obrazu, uporządkowaniem proporcji i roli w świecie, który z wielką czułością i namysłem opisuje autor Pretekstów. I znów (powtarzam to jak refren) szkoda, że dla odnalezienia tak ciekawego poety trzeba peregrynować daleko poza rejony meanstreamu.
Izabela Fietkiewicz-Paszek
1 kwietnia 2017
Elewator nr 20 (2/2017)