Karol Samsel, posłowie do książki
IZABELA FIETKIEWICZ-PASZEK, Portret niesymetryczny
Karol Samsel – Portret niesymetryczny, poslowie
Portret niesymetryczny Izabeli Fietkiewicz-Paszek stanowi nadzwyczaj dogłębne studium przenikania się ludzkich utrat. Tytułowa zbawienna „niesymetria”, którą kobiecy podmiot liryczny obserwuje w zabawie ojca z dzieckiem, jest zapisem „pęknięcia” kalokagatii rządzącej światem. Ład jest utracalny, porządek kosmosu siłą rzeczy musi być wpisany w vanitas. Ojciec, który zajmuje swojego syna zabawą, jest zarazem pełnią i brakiem. Pełnią ojcostwa i brakiem macierzyństwa.
Fietkiewicz-Paszek nie waha się stwierdzić, że tak się rzeczy mają, że ta „niesymetria” to „niesymetria” zbawienna, bowiem jedyna dosiężna dla ludzkiej granicy. Nie ma w niej miejsca na platońskie ideały piękna, dobra i sprawiedliwości – św. Paweł z Tarsu jest jednakże zarazem dla Poetki wrogiem, jak i nauczycielem. Wszak to najlepsze możliwe odniesienie łączące mistrza z uczennicą, ewangelię z nowoczesnością:
Boję się,
że dawne szczęście nam dopisze
Twoją puentę: „Miłość nigdy nie ustaje”.
I. Fietkiewicz-Paszek, Listy do św. Pawła (4), Re: Miłość nigdy nie ustaje
Uczucia, które targały mną podczas lektury Portretu niesymetrycznego, można by umieścić w wielu niejednokrotnie sprzecznych źródłach i rejestrach. Jak się wydaje, jednak nie ataki nicości ani nie egzystencjalna utrata stanowią o sile debiutanckiego zbioru Autorki, najintensywniej bowiem utożsamiałem się z tą poezją Izabeli, w której „światoobraz” zamykała Ona w zawężonym kręgu pejzażu tuż po jakiejś małej, prywatnej katastrofie. W miejscach, w których utratę powoli zastępowała utrata utraty, a wraz z nią – trwoga odzyskiwania świata:
[…] skąd spokój? od zawsze noszę w sobie ziemię. zresztą
i ja dałam się kiedyś strącić w nowe milenium. miał być koniec, był
skorpion malowany na skroni i szampan w wannie. […]
I. Fietkiewicz-Paszek, esprit d’escalier
Zdecydowanie ten odcień „mówienia o schyłku” wydaje mi się najbliższy i najbardziej intrygujący w poezji Autorki. Może stąd obecność owego tajemniczego apostoła z Tarsu, do którego Fietkiewicz-Paszek przesyła poufny mailing i z którym w dialogach nawiązuje najbardziej intymną, kobieco-męską rozmowę w książce, może stąd właśnie ten a nie inny adresat jej wiadomości? Wszak o tym, że utrata niczego nie kończy, wiedzieć może tylko prorok, idealny typ miłośnika. A nawet, jeśli utrata kończy wszystko, jak w wypadku nieszczęsnej Anny Frank, w rzeczywistości nie kończy niczego:
[…] mój język miał już nie dotknąć męskiej szyi
ani kropli letniego deszczu. zamknięta młodość miała wystarczyć
za całe życie, piasek pod powiekami za pustynię, drewno stołu
za las, a sól na policzkach za morze […]
powiedz, jak nie przywiązywać się do swojego miejsca i
do nadziei? […]
I. Fietkiewicz-Paszek, List Anny Frank, z datą 4 sierpnia 1944, godz. 11.00:00
W ten oto sposób niepostrzeżenie Autorka wyznacza głosom swoich poetyckich impresji dwie strony barykady. Takimi właśnie zabiegami jasno zostają określone w Portrecie niesymetrycznym wyspy zamieszkiwane przez silnych, takich jak Paweł z Tarsu oraz Rafał z Paryskich wakacji ’94; i te zaludnione mieszkańcami słabymi: Anną Frank, Arletą z Raportu z porządków. Kartonu z napisem „1986-91”, czy Moniką, o której „nie myślano, że mogła odejść pierwsza”. Z mocą i słabością na właściwych miejscach, posegregowanymi w odpowiednich kartonach, Fietkiewicz-Paszek-podmiot liryczny przystępuje do rozliczenia z samym centrum swojego istnienia i pochodzenia, które nazywa „kobietą niewątpliwą”. Dramatycznego rozliczenia, bo przecież „prawie się udało” i owa „kobieca” tetralogia wcale nie powinna była powstawać:
Prawie się udało Zapanować nad amplitudą bioder Eksmitować
zmysły Pomijać czułe punkty w porannym rytmie Unieważnić
poezję […] Oddychaj
mną – mówi – oddychaj Kochanie My przecież umiemy edytować
złe puenty […]
I. Fietkiewicz-Paszek, W intencji kobiety niewątpliwej
Ta „kobiecość” – przyznam szczerze – najbardziej mnie niepokoi spośród wszystkich alegorii zawartych w tomiku. Jest czymś, co powinno być przechowywane i wiecznie ukryte – wcale nie powinno zostać uznane za „niewątpliwe”. „Kobiecość” w ujęciu Izabeli Fietkiewicz-Paszek napełnia świat niechcianą troską, bardzo bowiem, jak mi się wydaje, pragnęlibyśmy uniknąć tego rodzaju zetknięcia – byłoby ono najprawdopodobniej spotkaniem z kobietą czasów ostatnich, być może nawet z piątym jeźdźcem Apokalipsy:
może masz rację, może jeszcze nie wieczór
– ale i on w końcu przyjdzie,
a wtedy
zaciągnie się mgłą pijany demiurg,
poplącze sznurki
i
znów skuje Bałtyk lodem albo
ocali dziecko z airbusa.
I. Fietkiewicz-Paszek, Być kobietą niewątpliwą
Szczerze polecam zbiór pt. Portret niesymetryczny uważnej lekturze czytelników. W wypadku Izabeli Fietkiewicz-Paszek bowiem (podobnie jak w wypadku Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego, choć z zupełnie innych przyczyn) warto pamiętać szczególnie o tych wierszach, o których warto zapomnieć. Jak mawiał bowiem Lucjusz Anneusz Seneka: Quam serum est tunc vivere incipere, cum desidendum est[1].
KAROL SAMSEL
[1] Jakże późno zaczynać życie, kiedy należy je kończyć. Sen, De brevitate vitae (O krótkości życia) [3,5].