Jego wnętrze woła zbyt zachęcająco,
by takiemu światłu próbował się oprzeć
którykolwiek z panów. Pierwsze Tulpa ostrze
miękko się zanurzy, by sprawnie napocząć
(bo już pora późna), następnie pan z prawej
obierze go z maski, a drugi z niej zmyje
pocałunki – octem. To ostatnie chwile,
by poczuć jej jedwab (stanie się jak kamień
w ciągu dwóch miesięcy). Czas nam rozpleść siatkę
ściągnąć dekoracje. Tu – panowie, patrzcie! –
warstwy najciekawsze, warte obejrzenia
na ż y w y m przykładzie. Odtąd będzie łatwiej
pojąć ciemne wnętrza. Zaraz śnieg upadnie,
kończymy, panowie, światło nam się zmienia.
14.12.2009
[wiersz z książki „Próby wyjścia”]