Okun, o Lipcu na Białorusi

Izabela Fietkiewicz-Paszek, wiersze z książki „Lipiec na Białorusi”

Wprowadzenie do prezentacji i tłumaczenie na język rosyjski: Vladimir Okun

Próba powrotu

Izabela Fietkiewicz Paszek – to nazwisko dobrze znane już polskim wielbicielom poezji. Jej pierwszy zbiór wierszy pt. „Portret Niesymetryczny” wyszedł w 2010 roku i otrzymał nagrodę za najlepszy debiut. Czytelników i krytyków uwiódł zarówno wyrafinowany styl i erudycja poetki, jak i jej umiejętności odnajdywania w codziennych radościach i smutkach (głównie smutkach) głębszego znaczenia, a w plątaninie przeszłości, teraźniejszości i przyszłości swego rodzaju sensowny scenariusz (Izabela notabene ukończyła studia filologiczne).

Jej druga książka, „Próby Wyjścia” (2011), zadedykowana synowi, także wywarła na odbiorcach duże wrażenie. Na dodatek był to zbiór sonetów (!), inspirowanych obrazami takich artystów, jak Hieronim Bosz, Mark Chagall, Frida Kahlo czy wybitny polski surrealista – Zdzisław Beksiński. Ta technika, zwana ekfrazą, nie jest obca polskiej poezji – weźmy za przykład Norwida, Szymborską, Miłosza, a z obecnej generacji neoklasyków, powiedzmy, Wojciecha Wencla.

Krytycy zauważali wizję poetycką autorki i oczekiwali nowych, nie mniej interesujących zwrotów w jej twórczości.

Jednak musieli czekać długo. Izabela zajęła się edukacją kulturalną, pisała recenzje o wierszach innych poetów, organizowała muzyczne i poetyckie festiwale, uczestniczyła w tworzeniu Stowarzyszenia Promocji Sztuki Łyżka Mleka (nazwa inspirowana obrazem Chagalla o tej samej nazwie), pomagającego osobom twórczym. I oto po prawie dziesięciu latach, pojawił się nowy zbiór Izabeli Fietkiewicz-Paszek, zatytułowany po prostu „Lipiec na Białorusi”. Widzimy w nim zupełnie inną poetkę – zmęczoną formalnymi sofistykacjami, na nowo odnajdującą się w prostocie, czasem nawet w narracji dokumentalnej.

Książka ta jest poetyckim reportażem o podróży autorki do ojczyzny przodków, gdzie wciąż żyją jej krewni. Jest to historia o jednej z milionów rodzin rozdzielonych tragicznymi wydarzeniami XX wieku. Książka jest próbą powrotu w przeszłość śladem ojca (ten zbiór jest poświęcony właśnie jemu), przesiedlonego po wojnie z Białorusi do Polski, próbą zrozumienia tych, którzy tam pozostali. Z początku nie wydaje się to zbyt trudne: Nie oczekuję od drogi cudu / przemiany. Chcę tylko dotrzeć na miejsce, // odszukać Witalika. Przeżyjemy spotkanie, każde z nas /w swoim języku.

Ale, niemal przechodząc tę drogę, narrator uświadamia sobie, że nie jest to wszystko takie proste: Mój rosyjski okazuje się zbyt słaby / na niuanse, trzeba pilnie znaleźć coś ponad / językiem, coś więcej nawet niż nalewki, / szkic rodzinnego drzewa czy wspólne selfie.

Nawet punkt początkowy poszukiwań – stara fotografia babci poetki, występującej w 1925 roku w roli głównej razem z siostrami na tle rodzinnego domu – pozostawia więcej pytań niż odpowiedzi. W poszukiwaniach owych odpowiedzi autorka zwraca się ku starym legendom, artefaktom, biografiom wielkich Polaków, którzy żyli w tych stronach, ku tragedii Chatynia i obozowi śmierci w Trościeńcu. Pogrążając się w przeszłość, widzi ulice i place Mińska i Grodna, gdzie znajdują się wysadzone w powietrze katedry, a po bruku grzechoczą koła wózków, słychać modlitwy ze spalonych synagog i jęki ofiar stratowanych w mińskim metrze. To, co nazywa się modnym zwrotem „poszukiwanie swojej tożsamości”, zmienia się w ogromny szok. Świat, który można by myśleć, zawsze stał „na swoim miejscu”, okazał się nie takim, jak się wydawało: gdzie na miejscu spalonej świątyni wylali / beton, ulicę zmienili na Darwina.

A nawet z na nowo odnalezionym bratem rozumieją się oni lepiej „milcząc”, „bez słów” – jeżdżąc po oświetlonym nocnym Mińsku czy spacerując razem obok dołów, w których spoczywają prochy ofiar obozu koncentracyjnego.

Ale mimo wszystko podróż w przeszłość osiągnęła swój cel. Poetka zamyka krąg w czasie i przestrzeni, przenika się tym, o czym nie chciał bądź nie mógł opowiedzieć jej ojciec, znajduje ukrytą prawdę w naiwnym fałszu starej fotografii, uzyskuje „swoją opowieść”. Teraz i ona ma wspomnienia, które stając się wierszami, nie przepadną. Przecież nie przez przypadek wspomina o nieistniejących kronikach wojny na pamięć, która dzieje się od zawsze. Słowo „wojny” może się tu wydawać nieadekwatne, gdyby nie „wojenne działania” współczesnych polityków na przestrzeni wspólnej pamięci narodów.

Być może ważna jest osobista prawda każdego małego człowieka, zachowana bądź zapamiętana pamięć każdej zwykłej rodziny – być może to właśnie tą bronią możemy wygrać ową wojnę?

Vladimir Okun

tłumaczenie z języka rosyjskiego Marcin Paszek

Inostrannaja Literatura, 6/2020