Księgozbiry, o Lipcu na Białorusi

[Notatki o wierszach. Lipiec na Białorusi]

www.facebook.com/pogrzebwpapierach

Księgozbiry

Najpierw refleksja ogólna, o tym , jak w tej naszej poetyckiej niszy, rzeczy zaczynające się od żartu, zgrywy obrastają z czasem poważnymi projektami, realizacjami i nazwy wydawałoby się wymyślone na poczekaniu, na kolanie, nabierają godności. Kiedy dostawaliśmy w Brzegu pierwsze przesyłki zawierające publikacje z „Zaułka Wydawniczego Pomyłka” myśleliśmy, że kogoś wytarmosiło mentalnie, bardziej niż nas, członków Stowarzyszenia Żywych Poetów. Też piękna nazwa. Ale lata mijają i jedni i drudzy spoważnieli. I proszę. Skoro nie było jeszcze u nas poezji, tej dziwaczki, której nikt nie słucha, tej marginalnej śpiewaczki ulicznej – proszę, proszę, opowiem Państwu coś o pewnej książce z Zaułka Wydawniczego „Pomyłka”.

„Lipiec na Białorusi” Izabeli Fietkiewicz-Paszek to książka, która nie daje się łatwo zbyć, jako jeszcze jeden zbiór mniej lub bardziej udanych wierszy. Ktoś tutaj szuka miejsc, zdarzeń, śladów i języka. Bez odpowiedniego języka nie da się tego wszystkiego wypowiedzieć. Lipiec na Białorusi, dajmy na to w roku 1941 był zaraz po czerwcu, zamiótł sprawnie dawny świat. Po nim było wiele miesięcy, lat, kiedy czas zdawał się dopełniać, ale jedno jest pewne, już nic nigdy nie wróciło do siebie. I w lipcu po kilkudziesięciu latach na Białoruś (czyli gdzie?) wjechała poetka. Wydaje się, że nie na długo, stąd żadna inna forma ponad poetycki skrót nie zdołała się narodzić. Może inaczej nie wypadało. Poezja to przecież narzędzie, dzięki któremu do miana równoprawnego źródła poznania ze studiami, eksperymentem, dowodem i wywodem logicznym zostaje podniesiona intuicja, mgnienie oka, wrażenie, chwila nieciągłości. A tutaj, nietrudno się tego domyślić, przedmiotem podróży, peregrynacji jest szukanie miejsca, chociażby i przegranego, ale swojego. Bycie na swoim miejscu wydaje się ważne, od tego się zaczyna ten zbiór, od opisu zdjęcia, na którym ktoś, mimo prowizoryczności – jest na swoim miejscu.

Jest raz i potem już nigdy do swojego miejsca nie wraca. To ktoś musiał wrócić za niego i stąd ta wyprawa na odległy ląd, tuż obok. Nieuchronne są skojarzenia z pracą pamięci jaką wykonywała Elżbieta Lipińska w zbiorze „Kamienie” przy czym tam podróż była przeglądaniem kartonu ze zdjęciami, tutaj jest dziennikiem podróży odbywanej w konkretnej przestrzeni poznaczonej nazwami miejscowości, imionami ludzi. Może stąd, mimo silnego powinowactwa, gdy idzie o przekaz, jednak w tonie są to inne wiersze. Wiersze Izabeli Fietkiewicz-Paszek to bardziej notatki na gorąco, co podkreślają sprzężone z tekstami zdjęcia. Rodzaj poetyckiego reportażu, w którym aż roi się od skreśleń, przemilczanych słów, jak w rozmowie z Witalijem, który powraca jako adresat dwukrotnie. Jak szukać tego języka, gdy przypadkiem „kreska na mapie” rozdzieliła jedną rodzinę na dwoje? Gdzie szukać wspólnej przestrzeni do spotkania? Czy w ogóle jest ono możliwe? Tych pytań nie może wprost postawić wiersz, ale może je zasugerować. Może nakreślić niczym mistrz grafiki piórkiem najistotniejsze składowe sytuacji, w której pozostaje zawieszone to pytanie. Ale wiersze nie cierpią na przerost retoryczności. To raczej moja interpretacja tak się rozrasta. Są zdyscyplinowane i oszczędne. Zapiski, w których wręcz czuć to pulsowanie przestrzeni, niż medytacje gdzieś z przestrzeni jednak poza konkretnym czasem. To co mi przeszkadza w lekturze to przypisy. Wolałbym, żeby ich nie było, żeby jednak wystawić czytelnika na dodatkowy wysiłek grzebania w znaczeniach, nazwiskach, miejscach. To wskazuje też na to, że gest wiersza nie jest gestem pewnym do końca, jest w nim zawahanie. Czy jednak ma to być wiersz, czy może już rodzi się forma nieco szersza, niezdefiniowana jeszcze, z pewną nieśmiałością? Rozumiem intencje, ale dopełnianie kontekstu, to już jest odejście od tajemnicy poezji. I to niezbyt głęboko ukrytej, ostatecznie żyjemy w czasach wyszukiwarek internetowych, wikipedii i dosyć powszechnej dostępności informacji. Ale może rzeczywiście to szkic do pełniejszego obrazu, jaki dopiero się narodzi? Takie szkice też mają swój urok. Być może są nawet bliżej prawdy o poszukiwaniu niż sążniste eseje. Często fragment budzi większe zaufanie, niż pełna rekonstrukcja. Tak chyba jest z tym zbiorem. Budzi zaufanie.

(Izabela Fietkiewicz-Paszek, „Lipiec na Białorusi”, Zaułek Wydawniczy Pomyłka, 2020)

źródło:

[Notatki o wierszach. Lipiec na Białorusi]Najpierw refleksja ogólna, o tym , jak w tej naszej poetyckiej niszy, rzeczy…

Opublikowany przez Księgozbiry Piątek, 28 sierpnia 2020

28.08.2020